Policjanci z patrolówki wynieśli półprzytomną kobietę z zadymionego mieszkania. Następnie monitorowali jej funkcje życiowe, aż do przybycia załogi karetki pogotowia.
W Nowy Rok po południu dyżurny suwalskiej komendy otrzymał zgłoszenie, że w mieszkaniu na Osiedlu Północ w Suwałkach może się coś palić. Na miejsce natychmiast skierowany został policyjny patrol.
W rozmowie ze zgłaszającym mundurowi ustalili, że wyczuł na klatce schodowej zapach spalenizny. Kiedy otworzył drzwi do mieszkania sąsiadów zauważył leżącego na podłodze mężczyznę. Wyprowadził go z mieszkania, a w kuchni wyłączył palnik, pod palącym się garnkiem.
Z relacji zgłaszającego wynikało, że w pomieszczeniach może przebywać jeszcze kobieta. Policjanci weszli do mieszkania i w pokoju na łóżku zauważyli leżącą kobietę. Kontakt z nią był utrudniony i nie była w stanie poruszać się o własnych siłach. Mundurowi ewakuowali kobietę z mieszkania i wezwali załogę karetki pogotowia. Do czasu przyjazdu medyków monitorowali funkcje życiowe 64-latki.
Zarówno od kobiety, jak i od mężczyzny czuć było alkohol. Badanie alkomatem wykazało, że 51-latek miał blisko 3 promile alkoholu w organizmie, a jego znajoma – niemal 2,5 promila.
Czujność zgłaszającego i zdecydowane działania funkcjonariuszy uchroniły 64-latkę i jej 51-letniego znajomego przed tragedią.