Zmagania Małgosi Żywalewskiej z rakiem poruszyły serca. Na apel o pomoc odpowiedziało wiele osób. Przekazy płynęły z całej Polski. Na dzień dzisiejszy na jej konto wpłynęło 27 592,39 zł.
– Brakuje słów, które mogą oddać moją wdzięczność – mówi Małgosia. – Nie spodziewałam się, że stanę się ważna dla tylu osób. Tym bardziej, że czasu do terminu operacji było niewiele. Każda złotówka świadczy o tym, że nie jestem osamotniona w walce z chorobą. Ktoś zatrzymał się na moment żeby przeczytać moją historię i wypełnił przekaz. Ktoś podzielił się dobrą energią, ciepłym słowem. Ta pomoc jest nie do przecenienia. Dodała mi siły do walki z chorobą.
W 2006 roku zdiagnozowano u Malgosi raka jajnika, którego pokonała i wróciła do aktywnego życia. Pracowała, aktywnie działała w wolontariacie, między innymi w „Szlachetnej paczce”. W czerwcu 2017 roku trafiła do szpitala z bólem brzucha.
Diagnoza, rak z przerzutami na otrzewną przerwała spokojne życie rodziny Żywalewskich. Operacja i chemioterapia nie przyniosły poprawy. Stan zdrowia pogarszał się. Lekarze w białostockiej klinice rozłożyli ręce i powiedzieli, że wykorzystali wszelkie dostępne możliwości.
Małgosia jest silną kobietą, zaprawioną w bojach wolontariuszką i łatwo się nie poddaje. Zaczęła szukać ratunku. W końcu trafiła na prof. Tomasza Jastrzębskiego z Gdańska, znanego onkologa, który dał jej nadzieję. Jednak nadzieja okazała się kosztowna i nierefundowana przez NFZ. Potrzeba było aż 48 tysięcy złotych. Małgosia była już bliska załamania, kiedy spotkała, znajome z różnych akcji charytatywnych, wolontariuszki. Opowiedziała im o swojej dramatycznej sytuacji, a one momentalnie przejęły inicjatywę, bo czasu było niewiele, a pierwszą ratę za operację trzeba było wpłacić do 10 grudnia. I tak się stało.
– Zgodnie z założonym programem prof. Jastrzębski zoperował mnie 13 grudnia w Szpitalu Specjalistycznym w Brzezinach koło Łodzi – opowiada Małgosia – Trzygodzinny zabieg polegał na usunięciu z otrzewnej zmian zagrażających życiu i udało się to w stu procentach. Guz został ponadto potraktowany chemią, w celu zatrzymania jego rozrostu. Pobrany został materiał do badań i wysłany do laboratorium w Belgii. Koszt badania wynosi 12.900 złotych, ale jest to konieczne żeby można było wybrać najlepszy rodzaj chemii. Dotychczas stosowane leki nie dały żadnych rezultatów.
– Czekam na wyniki badań i wierzę, że mi się uda. I mam taki plan, że za okazane serce, za pomoc będę starała się odwdzięczyć. Wierzę, że dobro dane innym wraca i jestem tego przykładem. Założę fundację i jak dotychczas będę pomagała, zwłaszcza ludziom starszym. Moja córka już wymyśla dla niej nazwę. Przed Małgosią jeszcze długa i trudna droga. Innowacyjna terapia pociąga za sobą duże koszty, które na ten moment trudno przewidzieć.
– Pomagajmy tej dzielnej dziewczynie – zwraca się z apelem Maria Sienkiewicz, szefowa Fundacji Promyk. – Ona na to zasługuje, jak mało kto – dodała.
Konto bankowe, na które można dokonywać wpłat z dopiskiem „DLA MAŁGOSI” : BS Rutka Tartak nr 77936700070010001970870001