Miała być przygoda życia, wyszedł horror życia. 28-letnia suwalczanka od początku lipca izolowana była w szpitalu z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Po negatywnych testach została przewieziona… do kolejnego szpitala.
28-latka na początku lipca wybrała się do Chin. Kobieta świadoma była, iż po przybyciu musi przejść 3-tygodniową kwarantannę, mimo iż przed wylotem dwukrotne testy nie wskazały zakażenia COVID-19. Po przylocie do Chin suwalczanka ponownie została poddana testom. Okazało się, przeprowadzone dwa testy wykryły koronawirusa. W związku z tym podjęto decyzję o izolacji kobiety w szpitalu.
W kolejnych dniach przeprowadzano następne testy. Warunkiem opuszczenia szpitala były dwa negatywne testy wykonane dwa dni pod rząd.
– Testów miałam już robione całkiem sporo. Wyniki – przeróżne. Z tego samego nosa czy gardła, wymazy pobrane w przeciągu kilkunastu sekund – jeden pozytywny, jeden negatywny – informowała suwalczanka w swoich mediach społecznościowych.
– Dla Chińczyków to, że wyniki wychodzą raz takie raz takie jest całkiem normalne. To, że ludzie siedzą w szpitalu miesiącami – też. Dla mnie – coś, w co nadal ciężko mi uwierzyć, że faktycznie się dzieje i mnie spotyka. W pewnych kwestiach to nawet gorsze niż wiezienie. Tutaj nie wiadomo kiedy będzie się wolnym. Ta niewiedza jest najgorsza. Nie wiem, czy wypuszcza mnie za dwa dni, tygodnie, czy jeszcze później – poinformowała 28-latka.
– Próbuję sobie radzić jak mogę. Ćwiczę, pracuję zdalnie, robię ćwiczenia oddechowe, medytacje, krzyżówki, muzykoterapię, śpiewam, chodzę po pokoju, płaczę, czytam, modlę się, błagam wszystkie istniejące byty o pomoc. W końcu muszę być twarda, bo nie mam innego wyjścia. Ale wiadomo, są lepsze i gorsze momenty. Ciężko rozmawia się o tym z bliskimi, bo dużo emocji się pojawia – poinformowała suwalczanka.
Nadzieja pojawiła się w ostatnią sobotę (14 sierpnia). Przeprowadzone dwa testy dały wynik negatywny. Oznaczało to, że suwalczanka mogłaby opuścić placówkę i trafiłaby na 14 dni kwarantanny do hotelu. Jednak personel szpitala poinformował kobietę, iż zostanie przewieziona do innego szpitala.
– Okazało się, że przez to, że przyjmowałam pół tabletki na sen, przez pewien czas, nie mogę iść na kwarantannę do hotelu, tylko do innego szpitala, żeby być pod obserwacją. Przez kolejne półtorej godziny próbowałam im tłumaczyć i przekonywać, że ja tych tabletek wcale nie potrzebuję, nie chcę ich brać, nie zgadzam się na szpital, nikt mi wcześniej o czymś takim nie powiedział, inaczej w nigdy życiu bym się na to nie zgodziła. Nic to nie dało, ponieważ „takie są procedury”. No i jestem w drugim szpitalu, w co prawda lepszych warunkach niż poprzednio, ale wciąż to szpital – poinformowała suwalczanka.
– Idzie ku lepszemu, ale jeszcze tyle po drodze może nie wyjść. Też będę miała tu testy i już jest strach o to co wyjdzie. Za to samolot do Polski odlatuje już w ten piątek. Co był dała, żeby na niego wsiąść – dodała 28-latka.