Joanna wraz ze swoim mężem Maciejem wybrali się w podróż poślubną, która trwała ponad rok. W ciągu tego czasu zwiedzili kilkanaście krajów. O tym ile dokładnie kilometrów przejechali, skąd wziął się pomysł na taką podróż oraz co ich najbardziej zachwyciło dowiecie się czytając poniższy wywiad.
Skąd taki pomysł na tak długą podróż poślubną?
Podróże od dawna były naszą pasją. Już w czasie studiów co lato pakowaliśmy plecaki i ruszaliśmy autostopem po Europie, za każdym razem wydłużając podróż. W końcu, gdy zbliżał się przełomowy moment w naszym życiu (koniec studiów magisterskich, a niedługo później ślub) zdecydowaliśmy, że jest to idealny moment, żeby wyruszyć trochę dalej i na dłużej. I tak, po wielu przemyśleniach, zdecydowaliśmy, że ruszamy na rok w świat zwiedzić Amerykę Południową i Północną.
Dlaczego zdecydowaliście się na podróżowanie samochodem?
Na początku nie mieliśmy nawet tego w planach. Po Ameryce Północnej mieliśmy podróżować autostopem, tak jak robiliśmy to przez 5 miesięcy w Ameryce Południowej. Jednak przed dotarciem tam zaczęliśmy szukać informacji i doświadczeń innych osób ze „stopowania” po USA…i okazało się, że ta metoda podróżowania niestety już nie jest popularna i niemożliwe byłoby zrobienie wymarzonej pętli wokół USA. Na Florydzie rozpoczęliśmy poszukiwania samochodu i mieliśmy szczęście! Nasz gospodarz z couchsurfingu (strona internetowa, która łączy podróżników i gospodarzy, umożliwiająca spotykanie się, noclegi i wymianę kulturową) zaprosił do siebie trzy Francuzki, które kończyły swoją podróż po Stanach i miały do sprzedania… samochód! Niedługo później, po naprawdę okazyjnej cenie, staliśmy się właścicielami 20-letniego Forda Eksplorera, dzięki któremu przez 5 miesięcy zwiedziliśmy 43 stany w USA! I tak się z nim związaliśmy, że nadaliśmy mu nawet wdzięczne imię „Bestyjka”.
Ile przejechaliście kilometrów i ile państw w sumie zwiedziliście?
Maciek spędził dużo czasu nad mapami i wynik, który otrzymał, zszokował nas i uświadomił, z jakimi ogromnymi odległościami mieliśmy do czynienia. W ciągu 371 dni udało nam się odwiedzić 16 krajów. Jako załoga jachtu pokonaliśmy 7412 km na Oceanie Atlantyckim i Morzu Karaibskim, autostopem w Ameryce Południowej 11573 km, samochodem w Ameryce Północnej 26474 km, a w powietrzu 21936 km. Daje to około 67400 km, więc półtora raza tyle, co obwód równika! Do tej pory jest nam ciężko w to uwierzyć!
Czy w trakcie podróży były jakieś niemiłe wydarzenia?
Jeśli chodzi o sytuacje zagrażające zdrowiu i życiu, całe szczęście nie! Jednak najgorszym momentem podczas 371 dni podróży było zepsucie się naszego samochodu na początku naszej podróży po Stanach. Był to moment, w którym myśleliśmy, że to już koniec wyprawy i w myślach już pakowaliśmy nasze rzeczy i wracaliśmy do Polski. Jednak nie po raz pierwszy zaskoczyła nas dobroć ludzka. Mieszkańcy niewielkiego miasteczka Andrews w Karolinie Południowej po usłyszeniu naszej historii otworzyli przed nami swoje serca, rodziny i domy. Przez trzy tygodnie byliśmy członkami niewielkiej amerykańskiej społeczności, mieszkaliśmy w domu pastora, spędziliśmy wspólnie z lokalną rodziną Święto Niepodległości…mieszkańcy Andrews pomogli nawet nam w naprawie samochodu, za co staraliśmy się odwdzięczyć na każdy możliwy sposób. I w ten oto sposób remontowaliśmy dach, montowaliśmy instalację elektryczną, rynny, pomagaliśmy w opiece nad dziećmi podczas szkółki biblijnej. Wyjeżdżając z Andrews mieliśmy łzy w oczach i możemy nazwać ich mieszkańców prawdziwymi przyjaciółmi.
Jak długo przygotowywaliście do tej podróży?
Ponad rok. Gromadzenie funduszy rozpoczęliśmy nawet wcześniej, a samo planowanie połączone było z pisaniem prac magisterskich, obronami i naszym ślubem. Takiej podróży nigdy nie można całkowicie zaplanować i nasz pomysł zaczynał się od złapania jachtostopu przez Atlantyk do Ameryki Południowej, którą mieliśmy zacząć zwiedzać od Brazylii robiąc trasę na kształt litery „U”, a później dostać się do Stanów Zjednoczonych. Jednak życie zweryfikowało nasz plan w momencie poznania koreańskiego kapitana, który zgodził się przyjąć nas na swój jacht jako załogę. Płynął on na Wyspy Karaibskie, a później przez Kanał Panamski i Ocean Spokojny. Pomyśleliśmy sobie wtedy „Czemu nie?” i w ten oto sposób znaleźliśmy się w Panamie, a następnie w Kolumbii, skąd rozpoczęła się niezwykła przygoda po krajach latynoskich…
Jeśli ktoś czytając ten wywiad zainspirował się Waszą historią i również chciałby wybrać się w taką podróż to, jakimi radami możecie się podzielić?
Po pierwsze – najgorszy jest pierwszy krok za próg domu, w którym zostają nie tylko najbliżsi, ale także wszystkie rzeczy codziennego użytku i rzeczy, bez których nie wyobrażamy sobie normalnego życia – własne łóżko, w pełni wyposażona kuchnia, ciepły prysznic… Im bliżej było do daty wyjazdu, tym bardziej uświadamialiśmy sobie, jak bardzo jesteśmy od nich zależni! Jednak gdy pakowaliśmy nasze plecaki i okazało się, że musimy zmieścić tam wszystko, co najpotrzebniejsze na cały rok, momentalnie zmieniliśmy nastawienie. Po drugie – trzeba być otwartym na nowe przygody. Naszą zasadą było bycie przygotowanym na każdą sytuację i na każdą pogodę. W dżungli amazońskiej w Ekwadorze nie mogliśmy wytrzymać gorąca, za to w Boliwii musieliśmy wkładać wszystkie rzeczy na siebie, żeby przetrwać noc. W Ameryce Południowej poruszaliśmy się autostopem, w Północnej zaś samochodem. Plan podróży mogliśmy ułożyć maksymalnie na 7 dni wprzód, jednak często plany zmieniały się co godzinę, gdy na przykład poznany na trasie kierowca zabierał nas na noc w do swojego domu, a następnie zdradzał położenia niezwykłych miejsc, o których ciężko przeczytać w przewodnikach. Po trzecie – być otwartym na
nowych ludzi i ich kulturę. Podróżowanie nie składa się tylko z odwiedzania turystycznych atrakcji i odhaczania odwiedzonych miejsc z listy marzeń. Najpiękniejszą częścią naszej wyprawy byli właśnie ludzie, którzy pojawiali się w naszym życiu, dzielili się z nami swoimi historiami i zwyczajami, otwierali przed kompletnie obcymi ludźmi swoje serca i domy. Z dużą częścią osób mamy kontakt do dziś i śmiało możemy nazywać ich przyjaciółmi.
Jakie miejsce najbardziej Was zachwyciło?
Nie miejsce, a cały kraj! Spośród 16 krajów, które odwiedziliśmy, najbardziej przypadła nam do gustu Kolumbia. Żywa, kolorowa, roześmiana i energiczna, pełna bardzo gościnnych ludzi i niesamowitej kuchni, w której nowe smaki można odkrywać każdego dnia. Każdy znajdzie tam co lubi – od karaibskiego wybrzeża, przez dżunglę, po wysokie andyjskie szczyty. Wbrew zasłyszanym historiom czuliśmy się tam bardzo bezpiecznie i doświadczyliśmy jedynie pozytywnych sytuacji. Zakochaliśmy się w Kolumbii tak bardzo, że na pewno w przyszłości tam wrócimy!
Czy w planach jest kolejna podróż?
Kto raz zasmakował podróży, wie, że bardzo łatwo o uzależnienie! Na razie w planach mamy studia doktoranckie, ale…po głowie chodzi nam Azja. Może nie na tak długo, ale prędzej czy później na pewno tam wyruszymy!
foto.: archiwum prywatne Honey Year